Niemiecka strategia obrony przestrzeni kosmicznej to punkt zwrotny. Teraz priorytetem stają się działania prywatnych inwestorów.
Czytelnicy tego magazynu od lat wiedzą to, co my, inwestorzy, wiemy od lat: że sektor kosmiczny nie jest marginalnym obszarem ludzkiej aktywności, któremu można powierzyć garstce specjalistów działających na marginesie normalnego życia. Przeciwnie, kosmos jest kręgosłupem światowej gospodarki, domeną krytycznej infrastruktury, teatrem rywalizacji gospodarczej i geopolitycznej oraz lukratywną szansą dla podmiotów sektora prywatnego. A co gorsza, nie sposób pominąć dysproporcjonalnie dużej roli, jaką odegrali pracujący w kosmosie w tworzeniu lub wymuszaniu postępu technologicznego, bez którego dziś prawie nikt z nas nie mógłby się obejść: systemy operacyjne w czasie rzeczywistym, GPS, detektory dymu, komputer osobisty. Do niedawna zagadką było, dlaczego ten ogromny sektor nie był postrzegany w świetle swojej kluczowej roli w umożliwianiu naszego sposobu życia.
A coraz częściej także w jego utrzymaniu.
W środę Niemcy opublikowały swoją pierwszą narodową strategię bezpieczeństwa kosmicznego. Parlament uchwalił ustawę, która wiąże się z obietnicą wydania 35 miliardów euro (40,6 miliarda dolarów) między teraz a 2030 rokiem właśnie na projekty kosmiczne i bezpieczeństwo orbitalne. Znaczenia tego nie da się przecenić. Ponieważ chociaż związek między kosmosem a obronnością nie jest nowy, kluczowe znaczenie kosmosu dla obrony było rażąco zaniżone przez kraje Zachodu, w wyniku czego – jak argumentowali autorzy strategii – rywalizujące mocarstwa, mianowicie Rosja i Chiny, wyprzedziły nas. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius i minister spraw zagranicznych Joann Wadephul poważnym tonem stwierdzili, że kosmos to „nie jest już miejscem zarezerwowanym dla pokojowych badań” i że „nasza wolność, nasz dobrobyt i nasze bezpieczeństwo również są zagrożone w kosmosie”.
Strategia bez upiększeń stwierdza brutalny fakt, że Rosja i Chin stworzyły technologię, która może „zakłócać, olśniewać, manipulować lub niszczyć” nasze własne, słabo chronione systemy. Chiny zbudowały urządzenia, które robotycznie „ciągną” satelity, a Rosja celowała i zakłócała satelity brytyjskie, a także niemieckie, według źródeł wywiadowczych w obu krajach. Możemy założyć, że celowały w znacznie więcej. Mając to na uwadze, musimy działać szybko, i to właśnie Niemcy zobowiązali się zrobić. Nowa strategia zobowiązuje ich do ochrony satelitów, wzmacniania platform kosmicznych, rozszerzania możliwości obserwacji Ziemi i budowy systemów odpornych na impulsy elektromagnetyczne (EMP).
To tu zaczyna się robić ciekawie. Ponieważ aby osiągnąć te cele, rząd niemiecki nie może dłużej podchodzić do obrony w stary sposób. Taki sposób charakteryzował się bolesnym, powolnym zamówieniami, zbyt dużą biurokracją i odruchową preferencją dla małej grupy dużych wykonawców niezdolnych do szybkich innowacji. Teraz, aby zaspokoić potrzeby tego momentu, musi zwrócić się ku firmom z wizją, kreatywnością, ambicją, konkurencyjnością i zdolnością do adaptacji - cnotom najlepiej rozwijanym w kuźni rynków komercyjnych.
Dokument nawiązuje do tego, co wspomniałem na początku artykułu: że duża część życia cywilnego zależy od nieprzerwanie działających usług kosmicznych. Transakcje finansowe, nawigacja, bezpieczna komunikacja, reagowanie w sytuacjach awaryjnych — te i niezliczone inne obszary uległyby erozji bez infrastruktury kosmicznej, a nie trzeba wiele wyobraźni, by zobaczyć chaos, jaki by nastąpił. Ta infrastruktura kosmiczna jest poddawana badaniom, atakom i testom. Europa musi dostrzec, że kosmos jest wielkim umożliwiaczem nowoczesnego życia, a Niemcy pokazują im, jak to zrobić.
Ale inwestorzy też mają swoją robotę do wykonania. Niemcy są gotowe zainwestować 35 miliardów euro w obronę kosmiczną; teraz prywatni inwestorzy w całej Europie muszą dorównać temu ambitnemu celowi. Dotacje badawcze nie wystarczą. Środki publiczne nie będą wystarczające. Stałe, hojna prywatna inwestycja musi napłynąć do sektora kosmicznego i wspierać rozwój firm, do których Niemcy i ich sojusznicy zwracają się w obronie. Jeśli ekosystem komercyjny będzie zdrowy, Europa będzie w stanie zbudować prawdziwie nowoczesną armię kosmiczną, która będzie mogła stawić czoła wyzwaniom dzisiaj, jutro i pojutrze. Zamówienia publiczne mogą zapewnić popyt, ale dopiero dzięki prywatnym inwestycjom firmy będą w stanie go zrealizować.
Co powinni zrobić inwestorzy? Po pierwsze, wesprzeć firmy rozwiązujące problemy, które Niemcy wskazały: firmy zajmujące się bezpieczną komunikacją, opracowujące materiały odporne na EMP, producenci satelitów SAR. Po drugie, poszukać kolejnej fali przedsięwzięć o podwójnym zastosowaniu wyłaniających się z europejskich instytucji badawczych. Wcześniejsze zobowiązania tutaj pomogą ukształtować rynek. Krótko mówiąc: wzmocnić wsparcie dla sprawdzonych graczy i otworzyć pole gry dla nowych.
To punkt zwrotny: znak, że odporność kosmiczna staje się priorytetem na poziomie krajowym i kontynentalnym, a stare sposoby działania nie działają już. To zwycięstwo realistycznego spojrzenia: uznanie, że jeśli Niemcy i reszta Europy mają być w stanie bronić się, muszą działać, by zmobilizować światowej klasy talenty i pierwszorzędną technologię, która leży w ich zasięgu. Prywatni inwestorzy muszą teraz odpowiedzieć, by to zrealizować.
Vielen Dank, dass Sie den Artikel gelesen haben! Beobachten Sie uns unter Google Nachrichten.